OSTATNIO MAMA ZAPYTAŁA CZY PAMIĘTAM NASZE WSPÓLNE
WYJŚCIE DO FILHARMONII. OCZYWIŚCIE ŻE PAMIĘTAŁEM! TAM BYŁY TE FAJNE SOCZKI Z
OBRAZKIEM SCOOBIEGO, KTÓRYCH NIGDY MI MAMA NIE KUPUJE. ALE WTEDY KUPIŁA. BO NIE
BYŁO INNYCH. POZA TYM PAMIĘTAŁEM JESZCZE, ŻE BYLIŚMY TAM TRZY RAZY. OSTATNIM
RAZEM WZIĄŁEM ZE SOBĄ NAWET SCOOBIEGO, ALE TO NIE BYŁ DOBRY POMYSŁ. SCOOBY SIĘ
NUDZIŁ. PATRZYŁEM NA NIEGO, A ON MIAŁ ZWIESZONE USZY. MUSIAŁ BYĆ ZNUDZONY ALBO
SMUTNY. I CIĄGLE SIĘ ZSUWAŁ NA SIEDZENIU WIĘC JA ZSUWAŁEM SIĘ RAZEM Z NIM. I
MAMA BYŁA NIEZADOWOLONA. I ZWRACAŁA MI UWAGĘ. ALE JA NAPRAWDĘ UWAŻAŁEM, ŻE
KONCERT JEST DO NICZEGO. WCALE NIE BYŁO SŁYCHAĆ PERKUSJI ANI BĘBNÓW. I SKRZYPCE
MNIE USYPIAŁY. A CHŁOPIEC W RZĘDZIE OBOK ZACHOWYWAŁ SIĘ NAPRAWDĘ DUŻO BARDZIEJ
HAŁAŚLIWIE ODE MNIE.
I WIĘCEJ JUŻ NIE POSZLIŚMY. ALE NIE WIEM CZY DLATEGO
ŻE SIĘ HAŁAŚLIWIE ZACHOWYWAŁEM CZY TAK PO PROSTU. ZAPOMNIELIŚMY ŻE MOŻNA TAM
IŚĆ. ALBO NIE BYŁO CZASU. ALBO BILETÓW. ALBO PIENIĘDZY. ZAUWAŻYŁEM, ŻE OSTATNIO
WIELU RZECZY W NASZYM DOMU NIE MA. NA PRZYKŁAD CIĄGLE NIE MA KIŚLU. ALBO MLEKA.
I WŁAŚNIE WTEDY GDY MAM OCHOTĘ NA KAKAO. ALBO NIE MA CIASTECZEK. A KIEDYŚ MAMA
KUPOWAŁA JE CO TYDZIEŃ. I ZAWSZE PO PROSTU BYŁY.
ZMĘCZYŁEM SIĘ PISANIEM. KONIEC.
A teraz powiem jeszcze, że
tak naprawdę bardzo lubię słuchać muzyki. Ostatnio może bardziej piosenek z
filmów, niż Pana Bacha. Bo Pana Bacha słuchałem dawno temu, gdy mieszkaliśmy w
Małym Domku i w ogóle nie oglądałem jeszcze filmów. Mama słuchała go
codziennie, a teraz przestała. Gdy zapytałem dlaczego, powiedziała, że ŻYCIE
RODZINNE DUŻO ZMIENIA. Co to właściwie znaczy to nie wiem. Może przestała go
lubić, a może zapomina nastawić tę płytę bo ciągle ma COŚ NA GŁOWIE. Coś
ważnego na pewno. Albo po prostu nie ma jak, bo ja oglądam film albo Krzysztof
wiadomości, albo gra nasza płyta z piosenkami do nauki języka.
Albo ja gram na pianinie. Ciągle gram. Aż dwa razy
dziennie. A w piątek trzy, bo idę na lekcję.
Na początku w ogóle nie
miałem zamiaru chodzić NA ZAWSZE na lekcje do Pana od pianina. Byłem kilka
razy. Było fajnie, bo łapaliśmy myszki pod ręką na klawiszach i rysowaliśmy
nuty różnymi kolorami. Potem nawet rysowaliśmy kota Bemola na pięciolinii. I
zrobiliśmy nutkowe domino. Czasami jednak denerwowałem się i nudziłem, gdy
każdą linijkę trzeba było powtarzać ciągle i ciągle. Aż trzy razy. Albo nawet
cztery. Każdą ręką. Wtedy myślałem, że tylko jeszcze raz przyjdę, bo po co mam
przychodzić znów i znów, jeśli nie mam w domu pianina. Bo bez pianina nie mogę
się dalej uczyć. Tak powiedział Pan. I wtedy się ucieszyłem. Ale na krótko bo
zaraz w grudniu Święty Mikołaj przyniósł mi pianino. Było bardzo fajne i tak naprawdę nazywało się keybord. I miało w
sobie mnóstwo intrumentów. Podobało mi
się, więc zdecydowałem, że będę się dalej uczył. Mama się ucieszyła. I
powiedziała, że znajomość muzyki bardzo ROZWIJA. I że będzie mi łatwiej uczyć
się innych rzeczy. Poza tym przyjemnie jest grać na instrumencie. Tak
powiedziała. Ja wolałbym grać jednak na bębnach albo na perkusji. Albo śpiewać.
I będę to robił jak już nauczę się grać na pianinie.
Wtedy też znajdę sobie jakiegoś Pana od perkusji. I
będzie musiał mieć jakieś zwierzątko. Najlepiej kota. Jak widzę kota Pana od
pianina to od razu chce mi się iść i grać. On jest taki miły i taki czarny.
Uśmiecha się do mnie. I ja się do niego uśmiecham. Potem idzie do drugiego
pokoju, bo chyba nie lubi zbyt głośnej muzyki. I na pewno nie będę już chodził
na lekcje z Mamą. Jak już będę mógł sam pojechać autobusem. Ostatnio Mama
zgodziła się nie patrzeć na mnie, bo źle mi się gra jak ona na mnie z tyłu
patrzy. Całkiem nie mogę się skupić. Więc teraz siedzi za ścianą, czyta książkę
albo wysyła esemesy. I powiedziała, że wcale mi się nie dziwi. Ona też nie
lubi, jak ktoś ją obserwuje, gdy prowadzi lekcję albo uczy się czegoś nowego.
Cieszę się, że mnie zrozumiała i nie była na mnie zła.