To nie była pierwsza wizyta Filipka u Pani Psycholog.
Kiedyś, dawno temu, Filip jeździł samochodem do Warszawy. To było tuż po
kolejnej przeprowadzce, do Krzysztofa. Bo Filip przeprowadzał się w swoim życiu
naprawdę wiele razy. Sam nawet nie pamiętał dokładnie ile, ale Mama pamiętała
bardzo dobrze. Więc najpierw z Domu Taty do Domu Dziadka Janka. Potem do Szkoły
na piętrze. Tam zawsze rano budził go dzwonek szkolny. Filipowi nawet się to
podobało. I jeszcze później do Małego Domku, za którym czasem tęsknił. I do
Dużego Domku, w którym mieszka do dziś. Ma własny duży pokój, większy od tego
jaki miał poprzednio. Ale nigdy nie wiadomo czy za chwilę nie trzeba będzie
znów się gdzieś przeprowadzać. Mama powiedziała, że NA PEWNO NIE. Mówi mu to
wielokrotnie i długo go przytula. Ale Filip chyba nie do końca jej wierzy.
Gdy przyjeżdżali
do Warszawy, Pani Danusia Psycholog zawsze brała Filipka za rękę i prowadziła
do pokoju pełnego zabawek. Tam budowali domki. Dla Filipka i Scoobiego.
Czasami, zwłaszcza gdy pojawiał się Smerfik, próbowali robić coś innego np.
wyścigi samochodowe albo grzybobranie, ale Filip czuł że zaczyna się nudzić
albo gniewać i wtedy szybko zaczynali coś budować. Choćby garaż.
Kilka razy
przyjechali do Warszawy wszyscy troje, z Krzysztofem. Wtedy zawsze rozmawiali
bardzo długo. Mama i Krzysztof mieli zwykle zamyślone miny po wizycie. A
czasami Mama wyglądała na zmartwioną albo smutną, ale i tak uśmiechała się do
Filipka i całowała go. Jednak Filip myślał już tylko o tym, żeby jak
najszybciej pobiec do księgarni po drugiej stronie ulicy i kupić nową gazetkę.
To był ich zwyczaj. Jego i Mamy. Mama też kupowała sobie gazetkę. I oboje
wychodzili z księgarni bardzo zadowoleni.
Wizyta u Pani
Psycholog za Dużym Parkiem nie była aż tak interesująca. W pokoju nie było
klocków. Nie było żadnych zabawek. Stało tylko duże biurko i kilka krzeseł. I
dużo szaf na książki. Filipek poczuł się już bardzo rozczarowany, gdy nagle
zobaczył cały szereg różnych gazetek. Był tam też Scooby Doo. Po chwili
dostrzegł, że w pokoju stoi także malutki stolik gdzie można rysować i oglądać
gazetki. Od razu poczuł się lepiej. Pani Psycholog była miła, ale zadawała za
dużo pytań. I zupełnie nie było wiadomo jak ma na imię. Filip grzecznie
odpowiadał a potem nawet pokazał wszystkie swoje rysunki, które przyniósł z
domu. Także ten z przedszkola, którego Mama nie lubiła. Miał tytuł „Moja rodzina”.
Pani Psycholog zapytała czemu stoi tak daleko od Mamy? Bo stał całkiem z
drugiej strony, za ogromną lampą i kotem Dziadka. Ale Filipek nie umiał
odpowiedzieć. Tak narysował i już. Zresztą nie pamiętał dobrze. To było
przecież przed wakacjami. Potem narysował drugi rysunek i zapytał czy może iść
do Mamy. Wtedy Pani Psycholog dała mu w nagrodę gazetkę. To było super! I nie
był to koniec niespodzianek. Przed drzwiami pokoju czekała ciocia Kasia, która
zabrała go do Dużego Parku na kasztany. A po spacerze wszyscy, nawet Mama i
Krzysztof, kupili dużo ciastek i zaprosili ciocię Kasię na poczęstunek. Ciocia
zjadła tylko jedno ciastko, bo chciała schudnąć. Za to Mama zjadła ich tyle co
Filipek. To było bardzo dziwne. Jedli też śliwki, bo Ciocia Kasia przyniosła
całe pudło na konfitury. Gdy już nic nie było na talerzach wszyscy zaczęli
wstawać i sprzątać. I wtedy rozległo się głośne „pppprut”! – Przepraszam –
powiedziała Mama. I zrobiła się cała czerwona na twarzy. Wtedy wszyscy zaczęli
się śmiać a Filip ze śmiechu dostał czkawki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz