OSTATNIO MAMA MI POWIEDZIAŁA
ŻE ZROBIŁEM WIELKI BŁĄD. A JAK SIĘ ZROBI BŁĄD NA KARTCE TO NALEŻY GO JAK
NAJSZYBCIEJ POPRAWIĆ. ALE TO BEZ SENSU POPRAWIAĆ BO JA TO JUŻ NAPISAŁEM
PRZECIEŻ. WIĘC ZDECYDOWAŁEM ŻE SIĘ PO PROSTU PRZYZNAM. NAPISAŁEM ŹLE SŁOWO
GENELALOGICZNIE. DRZEWO GENELALOGICZNE. A POWINNO BYĆ DRZEWO GEN E A L OGICZNE.
NO TO TERAZ JUŻ JESTEM UCZCIWY. MAMA POWIEDZIAŁA ŻE JAK SIĘ POPEŁNI BŁAD TO
TRZEBA SIĘ UCZCIWIE PRZYZNAĆ. WŁAŚCIWIE TO CHODZIŁO O TO ŻE SCHOWAŁEM PAPIERKI
POD MATERACEM BO NIE CHCIAŁO MI SIĘ IŚĆ NA DÓŁ DO KOSZA. MAMA POWIEDZIAŁA ŻE
PRZECIEŻ MOGĘ WYRZUCIĆ NA GÓRZE DO KOSZA W ŁAZIENCE. I WYRZUCIŁEM. KONIEC
Zmęczyłem się.
Dziś naprawdę duzo napisałem i Mama będzie dumna. Ale wtedy to i tak musiałem
siedzieć na krześle za karę bo wpadłem w złość i nie chciałem rozmawiać
NORMALNIE. I przeprosić. Więc wyrzuciłem te papierki. Tylko to było później. No
i to był ten błąd. Chyba całkiem podobny do tego napisanego. Przecież tak samo
się nazywa. Zresztą ja się tym wcale nie martwię, bo ja jeszcze wcale nie muszę
pisać. Tylko czasem chcę coś napisać, i wtedy piszę.
A dziś miałem
opowiedzieć o logopedii. I o mojej Pani. Ja ją naprawdę bardzo lubię. Ma na
imię Ania i jest bardzo miła, i uśmiecha się często. I naprawdę rzadko robię z
nią błędy. Pani Ania każe mi wszystko powtarzać tyle razy, aż będzie dobrze.
Jest bardzo uparta. Zupełnie jak moja Mama. Tylko Pani Ania chyba częściej się
uśmiecha, a moja Mama ma częściej taką złą minę. Może dlatego, że powiedziałem
jej że nie lubię Krzysztofa. Chociaż wtedy to miała raczej smutną minę, ale
powiedziała, że mnie rozumie.
A Pani Ania robi
raczej taką minę w kształce O. I mówi „
Oooo to chyba niezupełnie tak brzmi.” Naprawdę ją lubię. Częściej się uśmiecha.
Ja się też wtedy do niej uśmiecham. Ostatnio jej jednak nie lubiłem. Zadała mi
dziwne zadanie na wakacje. Wcale go nie zrobiłem. Nawet Ciocia Kasia i Mama nie
umiały tego dobrze zrobić. Może Tata by umiał, bo jest Matematykiem. Ale go nie
było. Zdecydowaliśmy więc, że tylko przeczytam poprawnie te słowa na obrazkach,
nawet jeśli nie są poprawnie poukładane. To ćwiczenie się jakoś nazywało. Już
wiem. SUDOKU. To jest po japońsku. Zupełnie jak KARATE. No i Mama powiedziała,
że ona tego nie umie, ale ja jak dorosnę na pewno będę sobie z tym świetnie
radził, bo mam głowę do logiki i matematyki. Powiedziała jeszcze, że żałuje, że
ona takiej głowy nie ma, bo ją to wciąga. Albo pociąga. Właśnie nie pamiętam
dokładnie co Mama powiedziała. Ale to chyba nie różnica. Potem zapytam ją czy
zrobiłem BŁĄD.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz