sobota, 27 września 2014

Rozdział 14 O Małym Filipku, rozmawianiu i wodzie

 
Mama przeczytała dużo książek na temat dzieci. Od kiedy Filipek pojawił się na świecie zabrakło ­czasu na inne książki. Mama się tego wstydziła. Gdy ktoś pytał jaką powieść czytała ostatnio, szybko przypominała sobie tytuły sprzed kilku lat. Te, których całe szeregi stały na półkach biblioteki w Mały Domku.
Ostatnio jednak Mama ciągle powtarzała, że WIE, ŻE NIC NIE WIE. Im więcej czyta, im dłużej obserwuje Filipka, inne dzieci oraz ich Rodziców, tym trudniej stwierdzić KTO MA RACJĘ I CO JEST WŁAŚCIWE. Filip wcale tego nie rozumiał. Ale lubił słuchać, gdy Mama mówiła do niego w ten sposób. Zwłaszcza zanim pojawił się Krzysztof. Może nawet mówiła do siebie, ale Filipek i tak wyobrażał sobie, że mówi do niego. I czuł się ważny. I całkiem DUŻY.
Filipek przyzwyczaił się już do tego, że zasady w domu zmieniały się. Mama coś dopisywała na TABLICY Z ZASADAMI. Albo pisała ją całkiem od nowa. Zwykle po kolejnej przeprowadzce, albo po WIELKIEJ AWANTURZE. To znaczy jak Mama pogniewała się na Filipa, albo Filip pogniewał się na Mamę. Kilka zasad było jednak niezmiennych: ROZMAWIANIE, KONSEKWENCJE, UCZUCIA. Filip tak naprawdę rozumiał tylko pierwszą zasadę – Rozmawianie. I nigdy nie starał się pamiętać o innych. Pewnie dlatego, że rozmawiania było najwięcej. Zawsze.
Ostatnio na przykład Rozmawianie było wyjątkowo interesujące. To było po spotkaniu u małego Filipka.  Filipek to sąsiad, którego Duży Filip zapoznał całkiem niedawno, gdy przyszedł do Mamy na lekcję angielskiego. Okazało się, że Sąsiad Filipek mieszka tuż obok, w tej samej klatce i na tym samym piętrze. Ale nigdy się nie spotkali, ani na podwórku, ani na placu zabaw. Może dlatego, że Filip na plac zabaw chodził rzadko, bo wstydził się obcych dzieci. Albo nie miał ochoty tam iść. Odkąd chłopcy się poznali, codziennie spotykali się w domu, a NAWET na placu zabaw. Bo pójść we dwóch, to zupełnie co innego. Tym bardziej, że Mały Filipek, który miał cztery lata, był chłopcem bardzo żywym i  entuzjastycznym, ale przy tym miłym, uczynnym i zgodliwym. I nie starał się rządzić i przewodzić. Nawet jeśli nie udało im się wymyślić wspólnej zabawy, bawili się zgodnie obok siebie. W tej samej piaskownicy. Na tej samej kanapie. A Mamy spoglądały z uśmiechem.
Filip znał jednak swoją Mamę doskonale i jak barometr wyczuwał każde jej uczucie i rozpoznawał każdy uśmiech i grymas. Lubił też słuchać. Słuchanie było tak samo ciekawe jak Rozmawianie. A Mama mówiła czasem ciekawe rzeczy, tym ciekawsze, że wcale nie wiedziała, że Filipek SŁUCHA. Ostatnio na przykład strasznie dużo razy mówiła „Hmmm”. A Mama Dużego Filipka mówiła dużo więcej
-         Wiesz, my często improwizujemy...
-         Hmmm??
-         Filipek jest taki żywotny. Musi się wybiegać przed wieczorem... Więc pozwalamy mu dużo biegać.  – i przerwała - Filipek, nie wchodź za kanapę
-         Hmm... Wyciszenie też jest dobrą techniką.. Hmm...
-         i jesteśmy naprawdę tolerancyjni. Tylko ostatnio go zganiłam, bo tak mi podlewał kwiatka na balkonie, że zgnił.
-         Hmm...
-         Filipek uważaj! Woda. Ooooch...o RETY!!!  No dobrze, chodź, posprzątamy.
Mama Filipka wzięła ścierkę i zgarniała z podłogi, stołu i kanapy wodę wylaną ze szklanki. – Filipku musisz uważać -  ale Filipek już skoczył za kanapę.
Tymczasem była pora na kolację. Na klatce Filip zapytał – Mamo, dlaczego Mały Filipek nie ścierał? Ja bym musiał...
- No cóż kochanie, może mają inne zasady na Tablicy Zasad? A może Mama Filipka jeszcze nie zdążyła ich zmienić, bo u nich nie było jeszcze DOSYĆ ZMIAN I DOŚĆ WIELKICH AWANTUR.
-         Ale ta woda była WSZĘDZIE! To nie była DOŚĆ DUŻA AWANTURA?
Hmm...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz